Rozmowy z pasjonatami i znawcami kina mistrza suspensu potrafią stworzyć nowe pole dla odczytania jego twórczości. Dziś zapraszam Was do przeczytania wywiadu z Rebeccą McCallum - autorką podcastu Talking Hitchcock i szeregu artykułów poświęconych kobiecej perspektywie w dziełach Hitchcocka. Sprawdźcie, co najmocniej fascynuje Rebeccę w stylu Hitcha i dlaczego "Zawrót głowy" jest jej ulubionym filmem.
Paula Apanowicz, Blondynka Hitchcocka: Jesteś autorką podcastu Talking Hitchcock poświęconego twórczości i życiu mistrza suspensu. Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie kinem Hitchcocka?
Rebecca McCallum, Talking Hitchcock: Istnieje wiele aspektów Hitchcocka, które mnie przyciągają i ciągle odkrywam nowe. Niejednoznaczność, która jest obecna w jego twórczości, to dla mnie jedna z głównych zalet. Jego filmy często mogą wydawać się - przynajmniej na pierwszy rzut oka - rozrywkowe, romantyczne i pełne dreszczyku, co na koniec zostaje rozwiązane. Jednak wystarczy jedno spojrzenie pod powierzchnię, aby przekonać się, że nie o to tu właściwie chodzi... i to pod tę powierzchnię lubię zaglądać, to miejsce, które najbardziej lubię zgłębiać.
Przede wszystkim Hitchcock był mistrzem opowiadania - stosowane przez niego perspektywy i techniki, aby wciągnąć widzów do sfery doświadczeń bohaterów, sprawiają, że jego filmy są niezwykłe. W "Rebece" zostajemy poddani punktowi widzenia drugiej pani de Winter i zbliża to nas do jej wewnętrznych przeżyć. W "Zawrocie głowy" jest obecny bardzo popularny zwrot akcji (którego nie zdradzę na wypadek gdyby czytelnicy nie widzieli filmu), w którym Hitchcock zmienia nasz punkt widzenia poprzez wprowadzenie perspektywy innej postaci. Wspomniany twist jest moim zdaniem najbardziej oszałamiającą pod względem emocjonalnym sceną w całej kinematografii.
Rebeka (1940) |
Poza tym oglądając filmy Hitchcocka, lubię (być może "lubię" nie jest w tym przypadku odpowiednim słowem!) być stawiana w sytuacji dyskomfortu i współuczestnictwa. Jeśli zastanowimy się nad "Sznurem", "Zawrotem głowy", "Cieniem wątpliwości", to zauważymy, że reżyser igra z widzami, najpierw utożsamia nas z bohaterami, aby za chwilę obalić wszelkie wyobrażenia o postaciach, kwestionując nasze wcześniejsze odczucia.
Myślę, że Hitchcockowi udało się też rzucić światło na to co niewypowiedziane. W jego twórczości dostrzegam zarówno rozpoznawalne, uniwersalne zagadnienia, jak i te nietypowe, które zachęcają mnie do zgłębiania pytania, co dorobek Hitchcocka mówi o otaczającym nas świecie i czego może mnie nauczyć o mojej własnej naturze.
PA: Dzięki podcastowi spotkałaś wiele wybitnych osób na przykład kostiumografkę Jolene Marie Richardson, profesora historii filmu specjalizującego się w życiu i karierze Cary'ego Granta - Marka Glancy'ego czy eksperta od Hitchcocka i autora wielu książek poświęconych Hitchcockowi Tony'ego Lee Morala. Czy historia któregoś z gości wzbudziła w Tobie szczególne wrażenie?
RM: Obawiam się, że nie potrafię wybrać jednego! Zwłaszcza że moi goście są ekspertami w swoich dziedzinach - to byłoby niesprawiedliwe!
Prowadząc podcast, odbyłam bogate i dogłębne rozmowy z entuzjastami filmów "Pan i Pani Smith" (1941), "Cień wątpliwości" (1943), "Człowiek, który wiedział za dużo" (1956) i "M jak morderstwo" (1954). Byłam też zachwycona możliwością rozmowy z moim gościem w odcinku poświęconym "Oknu na podwórze" (1954) - obejrzał ten film po raz pierwszy. Usłyszenie tak nowych i świeżych spostrzeżeń było dla mnie absolutną przyjemnością, a rozmowa, którą odbyliśmy w tym odcinku, potwierdziła to, co już wiedziałam - że w twórczości Hitchcocka obecne jest silne poczucie nowoczesności.
Okno na podwórze (1954) |
Jednak, poza dyskusją o filmach Hitchcocka, moim celem jest również rozszerzenie hitchcockowskiego uniwersum - objęcie całego zakresu tematycznego związanego z filmami, które odzwierciedlają spuściznę Hitchcocka. Dowiedziałam się o znaczeniu i symbolice projektowania kostiumów, zyskałam pełniejsze zrozumienie procesu tworzenia scenorysów, a także odkryłam więcej na temat roli architektury i przestrzeni w jego produkcjach.
Od czasu do czasu dzielę się również własnymi teoriami w podcaście Hitchcock Takes - zbieranie materiałów do tych odcinków jest prawdziwą frajdą. Do tej pory podzieliłam się teoriami na temat "Zawrotu głowy" oraz "Rebeki" w odcinkach: "Midge - ciekawska matka czy frapująca kochanka?" i "Jasper jako zastępca Rebeki".
Tym, co daje mi najwięcej radości, są płynne i otwarte rozmowy z innymi miłośnikami Hitchcocka. Jak mówię w moim odcinku Hitchcock Starter Kit, moja praca z Hitchcockiem nigdy się nie skończy - nie przestanę uczyć się od innych i poszerzać własnego uznania dla niekończących się interpretacji dorobku Hitchcocka. Rozmowy z reżyserami, autorami, projektantami kostiumów, filmoznawcami, dramatopisarzami i miłośnikami kina wzbogacają moją perspektywę i zasilają pasję do Hitchcocka!
PA: Jeden z niedawnych odcinków Twojego podcastu został poświęcony Cary'emu Grantowi. Hitchcock powiedział, że był on jedynym aktorem, którego kiedykolwiek kochał. W życiu prywatnym Cary'ego Granta było wiele traum z czasów dzieciństwa, które wpłynęły na jego dalsze losy. Mimo tragedii aktor znalazł ukojenie w sztuce i wypełnił swój amerykański sen. Jak myślisz, czy Cary odniósłby sukces w dzisiejszych czasach?
RM: Odcinek, który nagrałam o Carym powstał z okazji premiery "Archie - Człowiek, który został Carym Grantem", serialu dramatycznego, który został wydany w Wielkiej Brytanii. Miałam wielkie szczęście, że w tym odcinku mogłam porozmawiać z profesorem Markiem Glancym, który napisał biografię Cary'ego zatytułowaną "Cary Grant, The Making of a Hollywood Legend". Dzięki jego specjalistycznej wiedzy i wzajemnym przemyśleniom poczułam pod koniec nagrywania (rozmawialiśmy przez prawie cztery godziny!), że pomogło mi to odrobinę zbliżyć się do Cary'ego - nie tylko do gwiazdy filmowej, którą wszyscy znamy i kochamy, ale też istoty jego człowieczeństwa.
Cary Grant |
Cary był aktorem o wielkim zasięgu i posiadał po prostu tzw. czynnik wow, uniwersalny urok, magnetyzm, co oznacza, że przy każdym jego pojawieniu się na ekranie, nie sposób nie czuć się zafascynowanym. Miał znakomity dryg komiczny, ale w swych kreacjach potrafił też dojść do kontrastujących miejsc, co widać przy jego współpracy z Hitchcockiem - zostało to wydobyte w "Podejrzeniu", ale najlepiej jest widoczne przy okazji "Osławionej". Nie mam wątpliwości, że gdyby żył dzisiaj, odniósłby ogromny sukces. W jego stylu gry obecna jest subtelność, którą często się pomija przy wspomnieniu aktora, ponadto fakt, że realizował filmy do tak późnego punktu swojej kariery (a także to, jak jego filmy są uwielbiane do dziś) dowodzi jego nieprzemijającej popularności.
PA: W swojej twórczości poświęcasz sporo miejsca na wspomnienie kobiet Hitchcocka. Którą z bohaterek uznajesz za najbardziej inspirującą i dlaczego?
RM: Mogłabym podać powód, dla którego kocham każdą hitchcockowską kobietę - od afirmującej kobiecość i obdarzonej niezależną naturą Lisy w "Oknie na podwórze" przez szczerą i cudownie zabawną Janet Walker ze "Sznura" do ciepłej i jednocześnie niepowstrzymanej Jo McKenny z "Człowieka, który wiedział za dużo".
Czerpię inspirację ze wszystkich kobiet Hitchcocka, ale z różnych powodów, ponieważ ścieżki rozwoju tych postaci są bardzo indywidualne. Często walczą z patriarchalną władzą (Alicia w "Osławionej", Eve w "Północ, północny zachód") i przeszłą lub obecną traumą (Melanie w "Ptakach", Marnie Edgar z filmu "Marnie").
Zobacz też: Najsłynniejsze blondynki Hitchcocka
Najbardziej fascynują mnie relacje między kobietami w filmach Hitchcocka - tak jak relacja drugiej pani de Winter, pani Danvers i nieobecnej Rebeki w "Rebece", Melanie, Annie i Lydii w "Ptakach", a także Marnie i Bernice Edgar w "Marnie". W filmach Hitchcocka jest wiele kobiecej energii, jego kobiety bywają narażone na wiele cierpienia, ale równie często my jako widzowie zostajemy poddani ich perspektywie.
Rozpoczęłam cykl "Kobiety Hitchcocka" na łamach Moving Pictures Film Club, ponieważ moją uwagę przyciągały kobiety w filmach mistrza suspensu i zależało mi na interpretowaniu produkcji z ich punktu widzenia, przyglądając się uważniej ich doświadczeniom. Napisałam już o kobietach w 13 filmach Hitchcocka, od "Osławionej" do "Północ, północny zachód", a spędzanie czasu na rozmyślaniu o tych kobietach tylko wzmocniło moją miłość do nich!
Gdybym miała wybrać najbardziej inspirującą kobietę związaną z analizą twórczości Hitchcocka byłaby to profesor Tania Modleski, autorka książki "The Women Who Knew Too Much. Hitchcock and Feminist Theory". Publikacja stanowi dla mnie największe źródło inspiracji i zachętę do mojej własnej podróży, a profesor Modleski jest po prostu niezwykła!
PA: Mamy wspólny ulubiony film Hitchcocka - "Zawrót głowy". Dla mnie to przede wszystkim dzieło o kryzysie współczesnego człowieka, przemijalności, obsesji kobiecości i nieszczęśliwej miłości, a w końcu opowieść o Erosie i popędzie śmierci z Freudowskiej psychoanalizy. Jakie mniej oczywiste motywy dostrzegasz w tym filmie?
RM: Podchodzę bardzo osobiście do tego, co może oznaczać "Zawrót głowy", moje uczucia, myśli i reakcje na ponowny seans wciąż się zmieniają i ewoluują. Oczywiście film porusza wiele rozpoznawalnych dla Hitchcocka tematów i motywów. Dostrzegam tu zadumę nad obsesją oraz złudzeniem - obraz działa na mnie niczym koszmar pojawiający się na chwilę przed wybudzeniem. Pojawiają się tu również rozważania nad idealizacją, konstrukcją bohaterów i zmartwychwstaniem - jak mówi Susan White w eseju "Vertigo and Problems of Knowledge in Feminist Film Theory": "Zawrót głowy to dekonstrukcja męskiego wyobrażenia o kobiecości i samej męskości".
Zawrót głowy (1958) |
Im jestem starsza, tym bardziej zauważam, jak ten film staje się poruszający w temacie żalu i straty lub tego, co mogłoby się wydarzyć - rzeczy poza zasięgiem. To też obraz o śmiertelności, idealizacji, odtwarzaniu przeszłości, ale bez możności pełnej rekonstrukcji, o sprawach, które umykają.
Czuję, że należy powiedzieć o tym, że "Zawrót głowy" nie jest stałym dziełem z ostateczną interpretacją, zawsze wykazuje bowiem zdolności do stania się czymś nowym i może zmieniać swoje znaczenie w zależności od odbiorcy. To piękny poemat filmowy. Używając słów opisujących sen Madeleine, "Zawrót głowy" to "fragmenty lustra".
PA: Doceniasz również "Sznur" i "Marnie". To dość eksperymentalne filmy - "Sznur" został pomyślany w jednym ujęciu (z wyłączeniem niezbędnych cięć wynikających z ograniczeń długości ówczesnej taśmy) a "Marnie" - poprzez wizualne "zaczerwienienie" obrazu, odzwierciedlające traumę głównej bohaterki zagranej przez Tippi Hedren. Co sądzisz o sposobie kręcenia Hitchcocka i jego zamiłowaniu do nowatorskich form wyrazu?
RM: Innowacyjność i eksperymentalizm Hitchcocka sprawiają, że jest on tak wyjątkowym i nieustannie fascynującym reżyserem. Jeśli zastanowimy się nad jego filmografią, zauważymy, że zaczynał od produkcji niemych, następnie przeszedł do tworzenia filmów z dźwiękiem i w kolorze (a także 3D). Jego celem zawsze było wywoływanie w widzach uczuć własnych postaci lub nastroju filmu, sam nazywał to "sfilmowaną emocją", co uznaję za piękne ujęcie tej kwestii.
Marnie Hitchcocka |
Zawsze myślę o tym jako "hitchcockowskich ozdobnikach", technikach, które służą do wzmocnienia narracji i przekazywania doświadczeń bohaterów - tak jak wspomniane przez Ciebie zaczerwienienia w "Marnie". Ciężko uwierzyć, że Hitchcock nakręcił "Zawrót głowy", "Północ, północny zachód" i "Psychozę" po sobie w ciągu zaledwie kilku lat - to trzy filmy, które nie mogłyby bardziej się od siebie różnić, a jednak wszystkie należą do oszałamiającego, wciągającego stylu opowieści Hitcha.
PA: Dziękuję za rozmowę!
Rebecca McCallum - pisarka, dziennikarka, pasjonatka dorobku Alfreda Hitchcocka. Jego twórczość analizuje m.in. w cyklu Kobiety Hitchcocka na łamach Moving Pictures Film Club. Prowadzi również podcast Talking Hitchcock, w którym rozmawia z ekspertami zajmującymi się teorią filmu i twórczością mistrza suspensu.